Ten wpis będzie inny niż wszystkie dotychczasowe, ale jeśli lubisz lub chciałbyś zacząć biegać, to powinien Ci się spodobać. Kilka dni temu udało mi się zrealizować ważnych cel, który wyznaczyłem sobie jakiś czas temu - udział w półmaratonie :) Jak było i jakie emocje wywołało we mnie to doświadczenie?
Pierwsze wrażenie
3 maja 2013. I Półmaraton Jeleniogórski. Jednocześnie pierwsza tego typu impreza w moim życiu. Pogoda była wyjątkowo niesprzyjająca - zimno i deszczowo. Od jakiegoś czasu biegam hobbystycznie, lecz nigdy przedtem nie robiłem tego w takich warunkach. Nie wiedziałem, jak zachowa się mój organizm w konfrontacji z taką aurą. Jednak w głębi ducha powtarzałem sobie, że z dwojga złego lepszy ten deszcz i chłód, niż palące słońce i wysoka temperatura.
Na drodze dojazdowej nieliczne samochody i praktycznie brak żywej duszy. Trasa biegu oznaczona szczątkowo, natomiast przed samym Biurem Zawodów pustki. Pamiętam, że przez myśl przeszło mi: „może odwołali?” W regulaminie było jednak wyraźnie napisane, że taka okoliczność możliwa jest jedynie w przypadku działania „siły wyższej, niemożliwej do przewidzenia”, nie zaś ze względu na pogodę. Moje chwilowe wątpliwości rozwiał widok tłumu uczestników, którzy zgromadzili się wewnątrz budynku. Jedni odbierali pakiety startowe, inni w skupieniu siedzieli po ścianami, część była już przebrana i gotowa, nieliczni zaskoczeni deszczem, gorączkowo przeglądali ofertę stoiska z odzieżą dla biegaczy. Godzina czekania, szatnia, depozyt i pomaszerowałem na Plac Ratuszowy, na którym zlokalizowany był start oraz meta półmaratonu.
Wyciszenie
Kilka dni wcześniej przesadziłem troszkę z treningami, bo w kolejnych dniach przebiegłem odpowiednio 24 i 16 kilometrów. Mięśnie i stawy poczuły tę odległość, dlatego ostatnie 3 dni przed startem ograniczyłem aktywność fizyczną do spacerowania ;) Z tego powodu jako jeden z nielicznych, postanowiłem się nieco rozgrzać wspólnie z dwoma uroczymi instruktorkami, które w 15 minut zawodowo rozciągnęły mięśnie wszystkich, którzy mieli ochotę poskakać wspólnie z nimi w rytm muzyki. Poczułem się po tym znacznie lepiej i ciągle padający deszcz już mi kompletnie nie przeszkadzał.
Na starcie zebrało się 688 uczestników, nad głowami zaczął nam krążyć zdalnie sterowany drone robiący pamiątkowe fotki, założyłem słuchawki na uszy i włączyłem specjalnie przygotowaną na tę okazję playlistę muzyczną. Wiedziałem, że najgorsze w tego typu biegach jest narzucenie sobie zbyt dużego tempa na początku. Dlatego aby uspokoić nieco emocje, wyciszyłem się wewnętrznie kilkoma ambientowymi utworami. Podziałało.
Start
Chwila oczekiwania i ruszyliśmy. Uśmiechy, doping i twarze mijanych kibiców, kolejne kilometry w strugach deszczu, pierwszy, drugi punkt z napojami, łyk wody lub izotonika, widok „stonogi uczestników” w jednym i drugim kierunku, zdziwienie znajomych, którzy rozpoznali moją twarz oraz niezwykła radość z możliwości uczestniczenia w tym wydarzeniu... Na Ratuszu rozwidlenie. Na prawo meta dla "Jeleniogórskiej Dziesiątki" na lewo półmaraton i kolejne 10,5km. Pobiegłem w lewo. Odległości między zawodnikami zrobiły się większe, wysiłek dawał o sobie znać, deszcz nie przestawał padać, ale wciąż starałem się biec, byle tylko się nie zatrzymywać i nie przerywać - już wolniejszego - ale nadal równego rytmu pracy mięśni. Po 1:58:33 osiągnąłem wyznaczony cel. ZWYCIĘSTWO!
Po co to wszystko?
Nie chodziło o bicie rekordów czy walkę o wysoką pozycję. Liczył się udział w półmaratonie i jego ukończenie. Rywalizacja z samym sobą i przełamywanie własnych ograniczeń... Przebiegłem 21,097km i jest to mój WIELKI SUKCES! Przede mną kolejne wyzwania i kolejne półmaratony. Tym razem ich celem będzie przybliżenie mnie do zrealizowania innego marzenia - udziału w maratonie.
Na zakończenie chciałbym zachęcić wszystkich niezdecydowanych, aby się przełamali i zaczęli biegać. Jest to niezwykle wdzięczna i dająca dużo satysfakcji, forma aktywnego wypoczynku. Za rok II Półmaraton Jeleniogórski - do zobaczenia!
Inne wpisy na blogu
-> PlayStation 4
-> Next-Geny według Krzysztofa Gonciarza
-> Podróż życia
![]() |
| Superbieg |
Pierwsze wrażenie
3 maja 2013. I Półmaraton Jeleniogórski. Jednocześnie pierwsza tego typu impreza w moim życiu. Pogoda była wyjątkowo niesprzyjająca - zimno i deszczowo. Od jakiegoś czasu biegam hobbystycznie, lecz nigdy przedtem nie robiłem tego w takich warunkach. Nie wiedziałem, jak zachowa się mój organizm w konfrontacji z taką aurą. Jednak w głębi ducha powtarzałem sobie, że z dwojga złego lepszy ten deszcz i chłód, niż palące słońce i wysoka temperatura.
Na drodze dojazdowej nieliczne samochody i praktycznie brak żywej duszy. Trasa biegu oznaczona szczątkowo, natomiast przed samym Biurem Zawodów pustki. Pamiętam, że przez myśl przeszło mi: „może odwołali?” W regulaminie było jednak wyraźnie napisane, że taka okoliczność możliwa jest jedynie w przypadku działania „siły wyższej, niemożliwej do przewidzenia”, nie zaś ze względu na pogodę. Moje chwilowe wątpliwości rozwiał widok tłumu uczestników, którzy zgromadzili się wewnątrz budynku. Jedni odbierali pakiety startowe, inni w skupieniu siedzieli po ścianami, część była już przebrana i gotowa, nieliczni zaskoczeni deszczem, gorączkowo przeglądali ofertę stoiska z odzieżą dla biegaczy. Godzina czekania, szatnia, depozyt i pomaszerowałem na Plac Ratuszowy, na którym zlokalizowany był start oraz meta półmaratonu.
![]() |
| Plac Ratuszowy |
Wyciszenie
Kilka dni wcześniej przesadziłem troszkę z treningami, bo w kolejnych dniach przebiegłem odpowiednio 24 i 16 kilometrów. Mięśnie i stawy poczuły tę odległość, dlatego ostatnie 3 dni przed startem ograniczyłem aktywność fizyczną do spacerowania ;) Z tego powodu jako jeden z nielicznych, postanowiłem się nieco rozgrzać wspólnie z dwoma uroczymi instruktorkami, które w 15 minut zawodowo rozciągnęły mięśnie wszystkich, którzy mieli ochotę poskakać wspólnie z nimi w rytm muzyki. Poczułem się po tym znacznie lepiej i ciągle padający deszcz już mi kompletnie nie przeszkadzał.
Na starcie zebrało się 688 uczestników, nad głowami zaczął nam krążyć zdalnie sterowany drone robiący pamiątkowe fotki, założyłem słuchawki na uszy i włączyłem specjalnie przygotowaną na tę okazję playlistę muzyczną. Wiedziałem, że najgorsze w tego typu biegach jest narzucenie sobie zbyt dużego tempa na początku. Dlatego aby uspokoić nieco emocje, wyciszyłem się wewnętrznie kilkoma ambientowymi utworami. Podziałało.
Start
Chwila oczekiwania i ruszyliśmy. Uśmiechy, doping i twarze mijanych kibiców, kolejne kilometry w strugach deszczu, pierwszy, drugi punkt z napojami, łyk wody lub izotonika, widok „stonogi uczestników” w jednym i drugim kierunku, zdziwienie znajomych, którzy rozpoznali moją twarz oraz niezwykła radość z możliwości uczestniczenia w tym wydarzeniu... Na Ratuszu rozwidlenie. Na prawo meta dla "Jeleniogórskiej Dziesiątki" na lewo półmaraton i kolejne 10,5km. Pobiegłem w lewo. Odległości między zawodnikami zrobiły się większe, wysiłek dawał o sobie znać, deszcz nie przestawał padać, ale wciąż starałem się biec, byle tylko się nie zatrzymywać i nie przerywać - już wolniejszego - ale nadal równego rytmu pracy mięśni. Po 1:58:33 osiągnąłem wyznaczony cel. ZWYCIĘSTWO!
![]() |
| Stylowa pamiątka :) |
Po co to wszystko?
Nie chodziło o bicie rekordów czy walkę o wysoką pozycję. Liczył się udział w półmaratonie i jego ukończenie. Rywalizacja z samym sobą i przełamywanie własnych ograniczeń... Przebiegłem 21,097km i jest to mój WIELKI SUKCES! Przede mną kolejne wyzwania i kolejne półmaratony. Tym razem ich celem będzie przybliżenie mnie do zrealizowania innego marzenia - udziału w maratonie.
Na zakończenie chciałbym zachęcić wszystkich niezdecydowanych, aby się przełamali i zaczęli biegać. Jest to niezwykle wdzięczna i dająca dużo satysfakcji, forma aktywnego wypoczynku. Za rok II Półmaraton Jeleniogórski - do zobaczenia!
Inne wpisy na blogu
-> PlayStation 4
-> Next-Geny według Krzysztofa Gonciarza
-> Podróż życia



