Jakiś czas temu podjąłem decyzję o usunięciu konta z Facebook'a. Krok radykalny. Szczególnie w oczach osób, dla których ten serwis niemal definiuje pojęcie Internetu. Dlaczego więc zdecydowałem się na tak "drastyczne" posunięcie?
![]() |
| "If you see a piece of shit, say it and walk away." ~Bill Hicks |
Nie chodziło o to, że poziom Facebook'a sięgnął bruku. Natomiast pojawiające się tam wpisy znajomych, stron firmowych, tudzież grup pseudo-dyskusyjno-tematycznych były niczym innym, jak jednym wielkim rynsztokiem.
Nie chodziło o to, że denerwowały mnie bezsensowne "fanpejdże" i osoby, które z uporem maniaka potrafiły wyszukiwać te najbardziej absurdalne. Wszystko tylko po to, aby dać lajka i "zabłysnąć" na głównej przed znajomymi.
Nie chodziło o to, że miałem dość zachowań uwłaczających człowieczeństwu. Czytania bredni ludzi, którzy publicznie potrafili obrażać i po chamsku wyśmiewać zachowania osób z najbliższego im otoczenia.
Nie chodziło nawet o to, że Facebook stracił prym jedynego, sensownego agregatu treści. Przegrywając tę batalię z Google+, który co prawda jest mniej popularny, ale jak już coś jest tam zamieszczane, to na o niebo wyższym poziomie.
Moja decyzja uwarunkowana była czymś dużo bardziej podstawowym. Czymś co swego czasu uśmierciło "naszą-klasę", a teraz dotknęło serwisu Zuckerberga... Facebook stał się po prostu: N-U-D-N-Y-!
Podobne wpisy na blogu:
-> Z Sieci: Przemyślenia o Ubuntu
-> Wielki Brat: Apple
-> AMIGO nie wracaj!
